nie dla acta

Fotografia, konceptualna, konceptualizm, sprzedaż odbitek, sprzedaż fotografii, fotografia artystyczna,fotografia artystyczna sprzedaż, eksperymentalna, eksperyment, abstrakcja, abstrakcyjna, uliczna, street, photo ,foto , streetphoto, streetfoto, portret, digifuck, horyzont zdarzeń, śmakro, bragg, friktekno, freetekno, tekno, odbitki, zdjęcia, sprzedaż, sztuka, fotografia, dzik, koń, dzikoń, cross, sprzedaż zdjęć i odbitek

niedziela, 24 października 2010

Dzikon.pl

Tadał !!! Nareszcie !!!

Panie i Panowie, mam zaszczyt przedstawić stronę dzikon.pl, która jest moim portfolio-archiwum. Zrobiłem sobie dziś taki mały prezent na trzydzieste pierwsze urodziny, a co. Długie to były boje żeby ją zrobić, wypełnić treścią i tak dalej. Na szczęście już jest. Póki co jeszcze niewiele tam treści, ale spokojnie, będzie się rozrastać.

Żebyście sobie tylko nie pomyśleli że rezygnuję z bloga. Nie ma mowy! To dwie zupełnie różne rzeczy. Blog będzie miał dalej mniej więcej taką rolę jaką ma. Czyli będą tam najbardziej aktualne rzeczy wrzucane tak po prostu. Strona dzikon.pl będzie miejscem gdzie wszystko będzie ładnie poukładane i odpowiednio uporządkowane.

Myślę, że po dziesięciu latach fotografowania należy mi się taka mała nagroda, a co. Miłego oglądania. Pa ;->

EDIT 25.10.2010 00:33 : Oczywiście nie udało się odpalić za pierwszym razem i wszystko zaczęło hulać dopiero parę minut temu.

To przestępstwo

środa, 20 października 2010

Szydło z worka, trochę alchemii - czyli nie taki diabeł straszny

Skaner działa, za co chciałem podziękować - bliżej nieznanym mi - małym, żółtym ludziom z bardzo daleka. Jak pewnie wiecie ostatnio opanowywałem wywoływanie filmów barwnych w procesach C-41 i E-6, w warunkach domowych. Nie dysponuję minilabem, ani nawet procesorem do wywoływania. Mój sprzęt to koreks parę butelek na chemię, nieco dziurawa miska na ciepłą wodę i niezbyt dokładny termometr do Yerby.

Niejeden pewnie złapał by się już za głowę, że niby to jak z motyką na słońce. Otóż nic bardziej mylnego. Być może proces który przeprowadzałem używając tak prostych narzędzi, znacznie odbiegał od przepisowej normy. Widocznie te normy są po prostu bardzo restrykcyjne. Może po prostu dotyczą parametrów przy których wszystko jest idealnie powtarzalne, a kolory hiperpoprawne, może...

Ogólnie panuje opinia, że kolor to jakaś straszna masakra. Coś mi się wydaje, że głównie rozprzestrzeniają ją ci, którzy nigdy tego nie robili. W internecie można bez trudu znaleźć opinie ludzi którzy wołają kolor w domu. Generalnie są zgodni co do tego, że to w miarę łatwa sprawa, niewiele trudniejsza niż obróbka filmów czarno białych.

Przypuszczam że mimo mojego skromnego sprzętu, jakość wywołanych samodzielnie zdjęć jest lepsza od tych z labu. Przyczyna jest prosta: laby idą na masówkę i po prostu mają w dupie. Poza tym prawie wszyscy robią na cyfrze, więc chemia często jest stara i bywa w złej formie. Teraz nawet laby uchodzące za najlepsze w moim mieście Wrocławiu, mają analog w anusie. Milion razy tłumaczyłem różnym gościom, że odciski palców na filmie to nie jest norma, a filmy przecina się tylko w przerwach między klatkami. Na szczęście od tej pory oprócz oszczędności kasy, zaoszczędzę również nerwów.

Wiem, strasznie się rozgadałem, a tu przecież o zdjęcia chodzi. A więc włala:

Najklasyczniejszy klasyk, czyli negatyw (Fuji pro 400H) w procesie negatywowym C-41.

Najklasyczniejszy kros, czyli pozytyw (Fuji Sensia 100) w procesie negatywowym C-41

Najklasyczniejszy slajd, czyli pozytyw (Fuji Sensia 100) w procesie pozytywowym E-6

I niezupełnie najklasyczniejszy kros, czyli negatyw (Rossmann 200) w procesie pozytywowym E-6

I co sądzicie? Ja myślę że jednak warto. Do obu procesów używałem prostych szybkich zestawów Tetenala o nazwach: "Colortec C-41" i "Colortec E-6". Podobno można też samemu robić chemię albo modyfikować te procesy, myślę że jeszcze wiele przede mną, do usłyszenia...

PS: Niedługo wysyp nowych zdjęć, bądźcie więc czujni i zapnijcie pasy ;->

czwartek, 7 października 2010

Eee - 666

No kochani, w końcu nadeszła ta chwila. Dziś będę wywoływał filmy w procesie E-6 w domu. Wiecie, koreks miska z wodą i takie tam. Trochę trudniej niż C-41, bo o jedną kąpiel więcej, temperatura wyższa, a tolerancja podobno niższa. Co prawda jeszcze nie mam skanów z własnoręcznego wołania C-41 (nadal czekam na przesyłkę z dalekiego wschodu, zawierającą zasilacz o skanera), a już się porywam na E-6, ale mam nadzieję że wyjdzie dobrze.

Dziś w planie crossy, czyli negatywy w procesie do slajdów. Niestety tak wyszło. Miałem jeszcze do wyboru "push 2" na slajdach, ale jednak chyba bezpieczniej jest pokrosić. Mam nadzieje że Czarny Pan czuwa i wszystko pójdzie dobrze, trzymajcie kciuki.

piątek, 1 października 2010

A było to tak...

No i zaczął się dziś, nowy rok akademicki, drugi rok moich studiów doktoranckich. Pomyślałem więc, że to dobry moment na małą retrospekcję. Teraz będę umęczę was, całą serią dość zwyczajnych zdjęć, a przy okazji będę o nich ględził. Dla mnie mają one jakąś tam wartość emocjonalną i takie tam, jednym słowem: są po prostu zwyczajną pamiątką. Wybaczcie mi proszę, mam ochotę na małe wspominki, nie tak dawnych w końcu wydarzeń i już. A było to tak...

Rok temu, w ósmą rocznicę zamachu na World Trade Center, miałem trochę ważniejsze sprawy na głowniż jakieś tam rocznice. Atmosfera przed salą egzaminacyjną była specyficzna. Niektórzy nawet udawali luzaków. Im było trochę łatwiej, w większości szli na doktorat zaraz po obronieniu tytułu magistra i normalna, porządna, uczciwa praca jeszcze nie zdążyła ich ogłupić.

Ja nie udawałem luzaka, prawdę mówiąc miałem pełno w gaciach.

Komisja egzaminacyjna, choć sympatyczna, przyprawiała mnie o gęsią skórkę, mętlik w głowie, podnosiła tętno i tak dalej. Pytania też mi się średnio udały, a niektóre tak zwane: "pytania naprowadzające" ciążyły niczym przysłowiowe betonowe koło ratunkowe.

Ale przecież najważniejsze jest to że zdałem. Będę z Wami szczery, zdałem najgorzej ze wszystkich, oprócz tych co nie zdali. Zdałem rzutem na taśmę, ale zdałem - i tylko to się liczyło.

Baba też się cieszyła ;->

Oczywiście, tradycyjnie spóźniłem się, na pierwsze po trzyletniej przerwie zajęcia, jakieś piętnaście, czy dwadzieścia minut.

Trzeba było załatwić pokój. Na szczęście przenieśli nas z tej ciemnej, śmierdzącej kurzem i kredą nory, jakoś po miesiącu. Teraz mam ładny pokój i troje współlokatorów, więc plany zamieszkania na uczelni niestety wzięły w łeb. Dzisiaj wstawiłem sobie w końcu nowe biurko i krzesło, wcześniej nie miałem. Póki co leżą i czekają na zmontowanie. Na komputer czekam już od roku, ale ciągle nie tracę nadziei.

Pierwsze seminarium zakładowe, takie samo jak dziś, tyle że inne.

Mała wyżerka z okazji rozpoczęcia, dzisiaj nie było.

Pierwsze seminarium doktoranckie.

Mała zagadka: "Jakiej narodowości jest ten profesor?". Trzeba mu przyznać że bardzo fajnie wykłada.

Podobno kręgle to u nas taka tradycja. Ciekawe czy teraz też będą takie same, czy może jednak inne.

Ach ci fizycy. Ale przecież też są w końcu ludźmi.

Reakcyjna "bibuła" w samorządzie.

Pierwszy wpis w dzienniczku ucznia, oczywiście piąteczka.

Choć sam nie pobierałem to jednak też protestowałem przeciwko głodowym stawkom stypendiów doktoranckich. Czyż 1050 pln. to nie skandal? Sami powiedzcie.

Na szczęście ponieważ byłem grzeczny, to w tym roku też będę dostawał owo stypendium. Nareszcie będę mógł pełnoprawnie protestować, już nie mogę się doczekać.

Znowu trochę sraki przed pierwszym egzaminem na studiach. Czułem się jakbym miał znowu osiemnaście lat.

Trochę się zdenerwowałem i tak dalej, no wiecie, jak osiemnastolatek. W każdym razie pierwsza ocena z egzaminu, oczywiście trójeczka.

Tak minął mi pierwszy semestr studiów, mam nadzieję że Was nie zanudziłem. Przy następnej okazji napiszę coś o drugim i postaram się już nie pisać: pierwsze to, pierwsze tamto...