nie dla acta

Fotografia, konceptualna, konceptualizm, sprzedaż odbitek, sprzedaż fotografii, fotografia artystyczna,fotografia artystyczna sprzedaż, eksperymentalna, eksperyment, abstrakcja, abstrakcyjna, uliczna, street, photo ,foto , streetphoto, streetfoto, portret, digifuck, horyzont zdarzeń, śmakro, bragg, friktekno, freetekno, tekno, odbitki, zdjęcia, sprzedaż, sztuka, fotografia, dzik, koń, dzikoń, cross, sprzedaż zdjęć i odbitek

niedziela, 23 stycznia 2011

Centertek 2010 - Gotuj się kto może

Tak wiem, dawno mnie nie było. Jakoś trochę mnie zmęczył poprzedni rekordowy miesiąc. Poza tym trochę innych spraw miałem, no i się tak jakoś przeciągnęło.

W każdym razie dziś kolejna część miniserialu poświęconego Centertekowi. Dziś - rzecz niebywała - opowiem o jedzeniu na tekniwalu!!! No właśnie - niebywała. Jedzenie na tekniwalach jest dla wielu osób jakąś totalną abstrakcją. W przypływie teknoszaleństwa łatwo o nim zapomnieć. Czasem nawet się przypomni, ale zazwyczaj i tak nie ma kiedy, albo nie ma nic pod ręką. Nie oszukujmy się - wychłost mija i szkoda tracić bezcenny czas na coś tak przyziemnego jak jedzenie - nieprawdaż?

Niektórzy jednak jakimś cudem znajdują czas i potrafią sobie całkiem nieźle poradzić. Wprawdzie nie jest to nagminne, ale jednak występuje.

Oczywiście są też bary, ale nie oszukujmy się. Łatwiej upolować jakieś leśne zwierze niż trafić na porę karmienia w takim barze. Nawet jak już się trafi, to zazwyczaj nie ma rewelacji. Najczęściej za cenę 5-10 pln. można upolować jakaś zupę z brudnych ziemniaków, przypalony makaron i tym podobne. Oczywiście zdarzają się też prawdziwe perełki, ale to rzadkość. W końcu przecież, jak już wspominaliśmy, jedzenie na teknie nie jest specjalnie ważne. Najważniejsze jest żeby w barze nie zabrakło alko.

W tym roku wraz z Katią dodaliśmy dwa do trzech i wyszło nam jak zwykle 666. Nie było wyjścia, musieliśmy to zrobić. Stwierdziliśmy że:

  • lubimy gotować,
  • sporo osób jednak chce zjeść na teknie coś fajnego i ciepłego,
  • sami chętnie byśmy zjedli coś takiego,
  • chcemy udowodnić że da się to zrobić za 5pln od porcji.
  • chcemy dołożyć skromną cegiełkę do tej przecudnej wyjebki
dodaliśmy więc dwa do trzech i wyszło nam 666.

Garkuchnię otworzyliśmy przy alko barze przy stołecznym SSie o wdzięcznej nazwie: "Destro". Prawda że ładnie?

Okazuje się, zę żywienie masowe to jednak kupa roboty. Obieranie, krojenie i takie tam pierdoły potradfią zająć naprawdę sporo czasu. W końcu zaczęło do nas docierać dlaczego tak ciężko upolować coś fajnego i ciepłego i zdatnego do natychmiastowego spożycia. Po prostu ludzie mają do roboty lepsze rzeczy niż szatkowanie cebuli.

Tak tak, oczywiście sponsorują nas: Orlen i Quechua, a dodatkowo jeszcze producent taboretów gazowych firma: Taboretex, producent garnka prosił o anonimowość.

Oczywiście na koniec niezbędna jest kontrola jakości. Na zdjęciach powyżej mega bomba zapychająca, czyli wegańskie curry z soczewicy, ziemniaków, groszku, marchewki, pomidorów, cebuli, czosnku i czego tam jeszcze nie było. Wyszło całkiem całkiem, a jak na warunki imprezowe to naprawdę super ekstra i tak dalej. Wlaliśmy tam chyba z 5 litrów wody i wsypaliśmy tonę przypraw - uroki żywienia masowego ;-> Oprócz tego robiliśmy też (wegańskie) spaghetti, mniej składników i trzy razy szybsza produkcja, a powodzenie podobne. Potrawy wcześniej testowaliśmy w domu, gotowanie wszystkiego w jednym garze lepiej wcześniej przetestować.

Oczywiście ludzie męczyli nas o żarcie zazwyczaj już z godzinę przed podaniem. Bywały momenty że wszystko znikało w ciągu paru minut, bójek na szczęście nie było, w końcu teki to w większości pokojowi ludzie.

Ludziska mówili że żarcie dobre, a 5pln. za całkiem sporą porcje to przystępna cena, zwrócił nam się zakupiony sprzęt, więc wyszło całkiem spoko. W przyszłym sezonie też spróbujemy, będą pewnie nowe przepisy i może w końcu zaopatrzymy się w jakiś sprzęt wspomagający krojenie dużych ilości produktów i zatrudnimy kelnera. No ale to dopiero w lecie, a tym czasem...

Smacznego ;->