Wiem, to wstyd. Takie przerwy w pisaniu są straszne i wstrętne. Przejdźmy zatem do następnego odcinka.
Po nocy spędzonej na czechosłowackim parkingu...
... pora na...
... typowo...
... czechosłowackie zakupy.
Śniadanie to już raczej w drodze, a parówki, jakby ktoś pytał, to były sojowe.
Mądra mina to podstawa w tym fachu.
Skoro w drodze, to i czas zacząć robić pierwszy wałek.
Witajcie "Na Chorwacji", zdawało się mówić wszystko.
Zgodnie z polską tradycją, słoiki muszą być.
A przez pamięć "Papieża Polaka" ucałować ziemię też wypada.
Szwagry jado,
kilometry mijajo,
mutanty atakujo,
no bity się klejo.
Sracznego i dobranoc.