nie dla acta

Fotografia, konceptualna, konceptualizm, sprzedaż odbitek, sprzedaż fotografii, fotografia artystyczna,fotografia artystyczna sprzedaż, eksperymentalna, eksperyment, abstrakcja, abstrakcyjna, uliczna, street, photo ,foto , streetphoto, streetfoto, portret, digifuck, horyzont zdarzeń, śmakro, bragg, friktekno, freetekno, tekno, odbitki, zdjęcia, sprzedaż, sztuka, fotografia, dzik, koń, dzikoń, cross, sprzedaż zdjęć i odbitek

środa, 23 grudnia 2015

Arbajt - Bąbel

Tyle się zdarzyło przez ostatnie tygodnie. Dużo pracy i niby nawet była chęć opisywania tego wszystkiego, ale po przyjściu do domu zwyciężała potrzeba relaksu i zwykłe lenistwo.

Nowe miejsce, jakby stworzone do uczenia się i prowadzenia badań. Żadnych rozpraszaczy i wszystko porządnie poukładane. Miejsce w którym mieszkam i pracuję sprawia wrażenie jakby zostało zrobione na wzór amerykańskich filmów o amerykańskich uczelniach i kampusach.

Powiedzmy, że prawie. W filmach działo by się dużo różnych szalonych rzeczy i pewnie byłyby w miarę ładne dziewczyny. Widocznie tak to już w prawdziwym świecie bywa, że uroda rzadko chadza w parze z nauką.

To miejsce jest przez studentów zwane bąblem (ang. bubble) i nic w tym dziwnego. Niby to jest w Niemczech, ale tak naprawdę językiem urzędowym jest tu Angielski. Uczą się tu i pracują ludzie z ponad stu różnych krajów, a wśród studentów Niemcy są mniejszością. Cały ten bąbel jest w dość sporej odległości od prawdziwego „miasta”. Najbardziej pasowałoby tu określenie „pod miastem”.

Choć dojazd jest całkiem dobry, jakieś 15 minut pociągiem z centrum, to owo oddalenie i tak stanowi wystarczającą zaporę, chroniącą przed światem zewnętrznym.

Jest to więc dziwne miejsce, pozbawione konkretnego czasu, kultury i przestrzeni. Z tego, co wiem, to mieszkańcy bąbla, rzadko wychodzą poza jego granice i niechętnie uczą się niemieckiego. Mają tu wszystko czego potrzeba: ciszę, miejsca do nauki, jedzenie, mieszkanie i mały kompleks sportowy – też bym się rzadko stąd ruszał, jakbym był na ich miejscu.

Z pracownikami jest trochę inaczej. Większość z nich to Niemcy mieszkający w mniej lub bardziej uroczych zakątkach miasta, poza granicami bąbla.

Całość sprawia wrażenie nieco martwej i do tej pory mnie to dziwi. Czasem snują się jacyś pojedynczy ludzie, albo nawet grupki. Spodziewałem się jednak, że jak się stłoczy tysiąc młodych ludzi w jednym miejscu, to będzie głośno, wesoło i kolorowo. Tymczasem jest sennie i dość niemrawo, zupełnie nie jak w amerykańskich filmach. Być może to z powodu trwającej obecnie sesji, a może po prostu nie wziąłem pod uwagę faktu, że to nie są zwyczajni ludzie, tylko raczej w większości przypadków, takie zupełnie grzeczne kujoniki.

Do następnego. Może w święta będę miał czas spisać resztę całkiem jeszcze świeżych wrażeń, choć to już pewnie nie będzie to co pisanie tego samego dnia, ale darujcie. Parę dni, czy nawet tydzień lub dwa opóźnienia, to jeszcze nie zbrodnia.

piątek, 4 grudnia 2015

Arbajt

Cóż, poradzić. Pora mi było zacząć poważne dorosłe życie, więc zacząłem. Trochę przez okoliczności a trochę z wewnętrznej potrzeby.

Jestę naukowcę. Tak właśnie, moi kochani. Bardzo chciałem, żeby tak się stało i w końcu się stało. Jednak żeby w końcu się stało, samo szczęście nie wystarczyło, trzeba było troszkę wydorośleć. Ale naprawdę tylko tyle, ile potrzeba. Szczęście oczywiście też pomogło i trochę uroku osobistego też.

I cóż ja mogę powiedzieć po pierwszym tygodniu pracy? Większość grupy w której pracuję to Niemcy. Grupa ma idealny rozmiar. Kilka osób, nie za dużo, nie za mało. Ot, w sam raz. Wszyscy są cholernie sympatyczni i pomocni.

Ponieważ mieszkam w akademiku w miasteczku akademickim, do pracy mam dwie minuty z buta i idę do niej z uśmiechnięty od ucha do ucha. Godziny pracy każdy sobie ustala sam, ale staram się narzucić sobie rygor przychodzenia na 8:30 do 16:00. Bywa krócej, bywa dłużej.

Już trochę opadła mi poprzyjazdowa chemia, trochę szkoda, że wtedy nic nie pisałem, ale byłem zbyt naćpany tym wszystkim. Teraz nadal jest euforia, ale już spokojniejsza. Praca ciekawa, ale dopiero się uczę, więc co ja mogę powiedzieć. Mam jedynie przeczucie, że może być na maksa ciekawie, ale wiem że dużo w tej kwestii zależy ode mnie.

Wybaczcie, że dziś piszę trochę jak robot, ale jetem niemnożko zmęczony i zupełnie padam na japę.

W sumie całkiem zawrotna kariera w dwa i pół miesiąca, z młodszego krojczego w Polszy na młodszego naukowczego w Dojczach.

Tak dla przypomnienia: