nie dla acta

Fotografia, konceptualna, konceptualizm, sprzedaż odbitek, sprzedaż fotografii, fotografia artystyczna,fotografia artystyczna sprzedaż, eksperymentalna, eksperyment, abstrakcja, abstrakcyjna, uliczna, street, photo ,foto , streetphoto, streetfoto, portret, digifuck, horyzont zdarzeń, śmakro, bragg, friktekno, freetekno, tekno, odbitki, zdjęcia, sprzedaż, sztuka, fotografia, dzik, koń, dzikoń, cross, sprzedaż zdjęć i odbitek

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Stopem do Berlina?!

No i sukces był połowiczny. W zasadzie prawie dokładnie połowiczny. Trochę za późno, bo około 11 w piątek stanęliśmy na wylotówce z Wrocławia, z tekturową tabliczką z napisem Berlin. Mówię Wam że ludzie to Boga w sercu nie mają, nie zatrzymywali się i to zapewne nie ze strachu. Wyglądaliśmy raczej jak biedne bezradne misie mające za chwilę zamarznąć, niż jak zbóje polujący na naiwnych kierowców. Może obraliśmy złą strategię i poszliśmy efekciarsko pisząc: "Berlin", zamiast na przykład: "Legnica".

W każdym razie już mieliśmy zamiar naprawdę zamarznąć, kiedy zatrzymał się uprzejmy kierowca tira oferując nam podwózkę. Podwiózł nas jakieś 30 kilometrów na północ, po czym musiał zrobić przerwę. Na parkingu złapaliśmy ciężarówkę pod Zgorzelec. Bardzo miły kierowca opowiadał dużo różnych rzeczy z których niektóre były ciekawe. Raczej nas nie wypytywał po co i dlaczego, za to poznaliśmy radości i smutki kierowcy ciężarówki. Wysadził nas jakieś osiem kilometrów od Zgorzelca, gdzie po pół godzinie marznięcia złapaliśmy bus, który za jedyne 4 złocisze zawiózł nas do samego miasta niedaleko granicy.

Parę minut po przekroczeniu granicy skontrolowali nas niemieccy policaje. Nie wiem może wzięli nas za rumunów, w każdym razie po obejrzeniu dowodów zapytali czy w tubie z pracami nie mam przypadkiem materiałów pirotechnicznych, nie miałem.

Dalszy etap podróży jak po maśle, dwa pociągi i za jedyne 19 euro od osoby byliśmy w Berle. Potem jeszcze krótki spacer i już witało nas przesympatyczne Wujostwo mojej Towarzyszki podróży.

W sobotę mróz latanie po galeriach. Trochę burdel organizacyjny, ale chyba dodawało to uroku całej sprawie. W każdym razie udało się powiesić to wspaniałe dzieło w Kunbsthaus Tacheles , Absence of Art i Freies Museum . W tym ostatnim natknęliśmy się na wyjątkowo niesympatycznego faszystowskiego Herra Galeriana. Był niemiły od samego początku, a i praca najwyraźniej mu się nie spodobała bo kazał przewieszać i bredził coś o złej energii. Przewiesiłem w inne miejsce, ale celowo powiesiłem krzywo (taki mały bunt), pewnie to też mu się nie spodobało bo na drugi dzień już jej tam nie było. Normalnie posłałbym mu głowę świni albo zdechłą rybę ale przesyłki międzynarodowe drogie, a ja wydałem na ten wyjazd ostatnią kasę. Próbowaliśmy w innych miejscach ale albo były już zamknięte, albo nie mogliśmy znaleźć.

W niedzielę próbowaliśmy jeszcze w VOX MÖBEL SALON / BELETAGE GALERIE, ale nadal był zamknięty. Udało się za to w Whiteconcepts , gdzie przekazałem resztę prac bardzo miłej galeriance z misją przekazania ich komuś kto będzie szedł do dwóch innych miejsc: Der Ort Galeria i Zero Project , na które niestety nie mieliśmy już czasu, bo trzeba było wracać do domu i zrobić jeszcze jakiś minimalny plan turystyczny.

Powrót do domu już mniej hardkorowy, za to drozszy. Ponieważ nie było już biletów na drugą klasę, za jedyne 69 euro, przejechałem się do Wrocławia pierwszą. Nie uwierzycie, ale porządny niemiecki pociąg spóźnił się prawie godzinę. Na szczęście zdążyłem na przesiadkę w Poznaniu.

Podsumowując, uważam że sukces był połowiczny. Na siedem galerii udało nam się powiesić w trzech i pół, no i prawie pół drogi z Wrocławia do Berlin pokonaliśmy stopem, w zimie. Powrót stopem byłby mega hardkorem, ale się nie zdecydowaliśmy. W każdym razie było fajnie, było warto i jak to zwykle w Berlinie było za mało czasu.

Brak komentarzy: